Padł strzał…Krwawiąc podszedłem do niej przewracając się o stoliki w ciemnym i gęstym od dymu barze…z trudem wykrztusiłem z siebie – dziękuje kochanie…blask piwnych, rozognionych i zniekształconych od narkotyków oczu zniszczył we mnie resztki nadziei…proszę, odpowiedziała uśmiechając się szyderczo…nagle padł następny strzał, gdy wstała i złapała go za rękę śmiejąc się przy tym okrutnie…oparłem się o ścianę…drżąc udałem się do wyjścia…wielka umięśniona postura otworzyła mi drzwi…
Usiadłem na schodach powoli tracąc resztki krwi…obrazy zdrady strzelały coraz mocniej trafiając w dusze i serce…umarłem…strzały zmieniły mnie… stałem się okrutnym człowiekiem…przestałem wierzyć w miłość…przepraszam…po prostu się przystosowałem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz