niedziela, 15 listopada 2009

Sporo czasu minęło odkąd dodałam ostatni wpis.
Czy coś się zmieniło?Myślę,że mimo wszystko ja w pewnym stopniu jestem inną osobą.Nie tylko psychicznie ale też fizycznie.Pablo miał rację mówiąc ,że należy wszystko z siebie wyrzucić,w pewnym stopniu się człowiek oczyszcza.Właściwie to dzięki niemu zmieniłam się(on jeszcze o tym nie wie i chyba już się nie dowie).Bardzo mi pomógł i życze wszystkim żeby na ich drodze stanęła taka osoba ,która potrafi tak dobrze podejść do drugiej osoby.Żałuję tylko jednego...,że wszystko bywa tak ulotne.Myślałam,że przyjaźń to coś trwałego ale niestety i w tej kwestii się pomyliłam.Cóż ,każdy postrzega inaczej pewne sprawy i najważniejsze w tym wszystkim to szczęście drugiej osoby.
Tobie Pablo też życzę wszystkiego dobrego:););)

sobota, 13 czerwca 2009

Niedawno kolega zapytał mnie czym jest miłość?Odpowiedziałam,ze nie ma definicji miłości ale znalazłam w książce Leo Buscaglia słowa które postanowiłam tutaj zacytować.
....Miłość żyje chwilą.Ludzie najczęściej albo żyją dniem wczorajszym,albo pracowicie uwijają się z myślą o jutrze.Z rozrzewnieniem wspominają "stare dobre czasy"i próbują w teraźniejszości odnaleźć bezpieczeństwo przeszłości.Wkrótce okazuje się,że tkwią nieruchomo w miejscu,nie uświadamiając sobie,że w naszym pędzącym świecie stanie w miejscu oznacza przesuwanie się do tyłu,umieranie.Przeszłość nie żyje,nie jest prawdziwa.Jej wartość polega jedynie na tym,że doprowadziła nas do tej chwili.Niektórzy żyją jutrem.Gromadzą fortuny o odkładają je na bok.Kierują cały proces życia ku jakiejś mglistej przyszłości albo wręcz ku samej śmierci.Tak bardzo zajmuje ich przeszłość,że tracą z oczu sens życia.Zapominają,że cel nie jest wieczny.Kiedy osiągają wyznaczony cel,w jego miejsce znajdują inny.To jutro,które planują,nigdy nie nadejdzie.Jutro przychodzi wraz ze śmiercią.Życie nie jest celem,jest procesem.Jest "zmierzaniem,a nie przybyciem".Thoreau powiedział:"Boże,stanąć na krawędzi śmierci i przekonać się,że nigdy się nie żyło".Dla kogoś kto żyje wyłącznie w nieprawdziwym świecie,przesłość jest martwa,a przyszłość nigdy nie nadchodzi.
Ta chwila to jedyne,co istnieje.Teraz.Rzeczywiste jest tylko to,czego doświadczasz w tej sekundzie.Nie chodzi o to,by żyć przez chwilę.Chodzi o to,by żyć tą chwilą.To coś zupełnie innego.
...Miłość odnajdujemy w wielu rzeczach,choć wiemy,że ona sama nie jest rzeczą,w tym sensie,że nie można jej kupić ani sprzedać,ani zważyć,ani zmierzyć.Miłość można jedynie dawać,swobodnie ją wyrazając.Nie można jej złapać ani przytrzymać,ponieważ nie ma tam nic do łapania ani trzymania.W różnych natężeniach pojawia się we wszystkich i we wszystkim.Czeka na urzeczywistnienie. Nie jest czymś odrębnym od Ja.Miłość i Ja są tym samym.Nie ma różnych rodzajów miłości,miłość jest miłością,choć występuje w różnym natężeniu.Miłość to zaufanie,akceptacja i wiara,mimo braku jakiejkolwiek gwarancji.Miłość jest cierpliwa i potrafi czekać,jednakże to oczekiwanie nie jest bierne -jest aktywne.Jest bowiem nieustannym oferowaniem siebie,wzajemnym odsłanianiem się,wzajemnym dzieleniem się.Miłość jest spontaniczna i pragnie się wyrażać poprzez radość,piękno,prawdę a nawet poprzez łzy.Miłość żyje tą chwilą:nie jest zagubiona w dniu wczorajszym,nie pragnie jutra.Miłość jest Teraz!

wtorek, 9 czerwca 2009

Zastanawiam się czasami dlaczego jeden człowiek ma w sobie tyle miłości a drugi posiada tylko pustkę?To jakimi jesteśmy ludzmi ma wpływ na całe nasze zycie i zycie naszych bliskich.Opisując swoją historię doszłam do wniosku ze mimo całego bólu poznałam tez smak miłości (nawet z tej najgorszej strony)i tego nikt i nic mi nie zabierze.
Musiałam dojrzeć do pewnych spraw i nabrać dystansu zeby spojrzeć na wszystko z innej strony i wiecie co....juz sie nie boję.Teraz jestem gotowa zeby w końcu zaczac zyc i mam nadzieje ze dane mi bedzie jeszcze kogos pokochac poniewaz mam jeszcze w sobie mnostwo pokładów miłości:)

środa, 27 maja 2009

Monalisa

Mona a ty gdzie przepadłaś ???

odp Lena

Lena,
Jako facet na czas czytania wstrzymałem oddech...

Pozdrawiam

czwartek, 21 maja 2009

środa, 20 maja 2009

........

Powiedziałeś dzisiaj, żeby nie całowac cię publicznie ...A ja tylko wyrazałam swoją do Ciebie przynależnośc.Dawałam dowód,że kocham,ze nie wstydzę się tego.Odtrąciłeś moją rekę.Jak bolało potem w środku,tam gdzie dobrzy ludzie mają serce,-Nie zachowuj się jak dziecko-powiedziałeś.A ja tylko chciałam poczuc twe ciepło,schowac się na chwilę w twojej bezpiecznej dłoni...
Mam tyle pytań.Dlaczego możesz mnie kochac tylko nocą,przy zasłoniętych szczelnie zasłonach?Dlaczego czekac muszę na twój gest serdeczny?Dlaczego nie mówisz mi o miłości?Dlaczego nie rozumiesz mojego bólu?
A przecież wiem,ze nie chcesz innej,ze cieszysz się z mojej obecności.Rano przyrządzasz śniadanie,nie czekasz na mnie,sam zaczynasz robic obiad...Jesteś gotów pomóc w codziennych domowych czynnościach...Ale nie przytuliłeś mnie z własnej woli od tak dawna,nie zapytałeś dlaczego moje oczy są smutne,nie zaprowadziłeś do krainy szczęśliwej...I jeszcze nie pozwalasz byc blisko Ciebie,jeśli wokół obcy ludzie.Co oni cię obchodzą?Czy są ważniejsi niż ja?Czy wstydzisz się,że mnie kochasz?Czy ty mnie kochasz,powiedz...?
Wczoraj padał deszcz.Patrzyłam na krople na szybie.Sama.Ty nie umiesz się cieszyc kroplami na szybie...I pytałam siebie-Czy to ma sens?Czy mają sens moje żale i moje tęsknoty?Jak mogę nie całowac Ciebie,skoro jesteś mną a ja tobą.Skoro stanowic mamy jedno.
Nie,nie jestem zazdrosna.Nic mnie nie obchodzi twoja wyzywająca koleżanka,nie chcę sluchac śliskich dowcipów twoich kolegów.Jak mogę byc zazdrosna,jeśli to ja stanowię świat...Bądź moim światem.moim imieniem,moim drugim ja.Bądź słońcem,chmurami,jasnością poranka i czernią zmierzchu.Nie broń mi dostępu,nie zabraniaj przychodzic do ciebie jak po swoje.Jestem kobietą.Silną i słabą.Świętą i dziwką.Twoją...
Kocham Cię,wiesz....

poniedziałek, 4 maja 2009

...Chyba powinnam napisac parę słow ponieważ dawno tutaj nie zaglądałam.Po tym co ostatnio napisałam stwierdziłam ze to jednak starsznie trudne pisac o tym jaka byłam i na co sobie pozwoliłam.Ale to moja przeszłosc i nie zmienię tego co było...
Kiedy przyszła na świat moja mała dziewczynka miałam nadzieję,ze chociaż troszkę on sie zmieni ale to było złudne marzenie.Owszem cieszył się,potrafił małą się zajac nawet bardzo dobrze mu to wychodziło ale jego natura wzięła górę.Znowu zaczął znikac wiec czułam,że wszystko wraca do "normy".Często z nim rozmawiałam zeby przynajmniej nie krzywdził małej,że jestem w stanie dla niej bardzo dużo wytrzymac ale niech czuje że ma ojca.Walczyłam z całych sił o miłosc,o to żebyśmy byli rodziną.Mała za nim szalała wiec tym bardziej serce mnie bolało ale zaciskałam zęby kiedy wracał po dwóch dniach i słyszalam jego rozmowy telefoniczne z kobietami.Zapytałam go czy czegoś mu brakuje a on odpowiedział że ma wszystko o czym marzył ale że jestem zbyt dobra..Kiedy mała miała 1.5 roku on trafił do aresztu na 8miesiecy.Bardzo to przeżywałyśmy.Zaczął pisac listy,w których mówił że dopiero teraz docenia to ci miał.Były to listy w których pisał o miłosci,o życiu czyli o tym wszystkim co dla nas próbowałam stworzyc.Pomyślałam,że może takie doświadczenie wyjdzie nam na dobre,może faktycznie on cokolwiek zacznie doceniac.Ale mój "drogi "znowu miał dla mnie niespodziankę....Po 8 miesiącach zaczął rzadziej dzwonic,tłumaczac się tym,że przeniesli go dalej i ojciec nie odwiedza go czesto a co się z tym wiąże nie ma tyle kart telefonicznych.Brzmiało to logocznie ale pewnego dnia przyjechał do mnie kolega i zapytał wprost czy to prawda że "on"jest już jakiś czas w domu?Zdębiałam i odpowiedziałam ze to jakaś bzdura ale on zaczął mówic ze kilka razy ktoś go widzial tu i tam...Zaczęłam się zastanawiac czy to możliwe ze mógłby wykrecic nam taki podły numer i nie mogłam dojsc do siebie.Kiedy zadzwonił zapytałam go wprost czy to wszystko jest prawdą?Oczywiscie zaprzeczył.Powiedział ze gadają bzdury,że przeciez pierwszą rzeczą jaką by zrobił byłby przyjazd do nas.Wcale jego słowa mnie nie uspokoiły i przy nastepnej rozmowie wrócilam do tematu ,wtedy wyczułam jak coś kręci.Szybko mówił ze musi konczyc..To była nasza ostatnia rozmowa.Okazało się że to wszystko było prawdą...Moi znajomi nie mogli uwierzyc że był w stanie "odwalic az taki numer".Ja do dzisiaj nie mogę w to uwierzyc i szczerze mówiac malo kto jest w stanie zrozumiec jego postepowanie.Odezwał sie do mnie po miesiącu.Nie byłam w stanie z nim rozmawiac,cały czas nie moglam dojsc do siebie.Pózniej dowiedziałam się że dziewczyna ,z która spotykał się szybciej przychodziła do niego na widzenia i postanowili ze sobą zamieszkac.Nie trwalo to długo i po miesiacu jak zadzwonił z głupimi tłumaczeniami stwierdził że jednak to my jesteśmy najważniejsze i to z nami chciał byc.Czułam się tak poniżona tym co zrobił ze to był głowny powód dla którego nie chciałam na poczatku nawet z nim rozmawiac.Dodatkowo mała straciła z nim kontakt a ciągle pytała o niego.W tamtym czasie ciezko mi było normalnie funkcjonowac ale to co zrobił to był tzw"gwóźdź to trumny".W koncu powiedzialam KONIEC.
To był bardzo trudny czas dla mnie i dla małej i dużo czasu zajęło mi pozbieranie się w całosc ale dałam sobie radę i uśmiech znowu zagościł na mojej twarzy i co najwazniejsze nie schodzi z niego do dzisiaj:)
On nie zniknał zupełnie,wiele razy próbował mnie przekonywac że się zmienił ale stałam się na tyle silna że nie dalam sie już przekonac..Później było jeszcze kilka różnych sytuacji gdzie znowu pokazywał mi jakim jest "złym człowiekiem".Najlepsze w tej calej historii jest to że on do dzisiaj nie wierzy że potrafiłam się zmienic i co jakiś czas probuje swoich starych sztuczek.Ja już nawet się nie denerwuję tylko zbywam go śmiechem i to chyba jeszcze bardziej go wyprowadza z równowagi...
Na dzisiaj chyba wystarczy.Czuję się wolna....

środa, 8 kwietnia 2009

Pozwoliłam zeby wrócił i przez krótki okres było dobrze,znowu czułam się szczęśliwa.Mimo wszystko wiedziałam,że kłamie kiedy mówił,że wyjeżdża do pracy...To było dziwne ale zaczęłam wyczuwac każde kłamstwo a wymyślał je na każdym kroku.To niesamowite ale jego zycie to było jedno wielkie kłamstwo.Po latach powiedział ze powinien się normalnie leczyc poniewaz to bylo jak uzależnienie.Mogę powiedziec z czystym sumieniem ze żyłam z notorycznym kłamcą i dzieki temu do dzisiaj wyczuwam i zwracam uwage na rzeczy do których większosc nie przywiązuje wagi.
Na początku kiedy zaczął znikac na całe noce mówił że spi u rodziców ale coraz częściej jego telefon był wyłączony w tamtym czasie.Kiedy wracał ciągle powtarzał jak bardzo mnie kocha i jakie to szczęście że jestem w jego życiu.Wiele razy rozmawialiśmy i wiedział jaki mam stosunek do zdrady.Mówił,że to niesamowite ale jestem jedyną kobieta której tak bardzo ufa i wie na 100%że nigdy bym go nie zdradziła.
Zaczął sie sezon i jak wiadomo mnóstwo ludzi,imprezy,dyskoteki.Wychodzilismy razem i myślałam że teraz będzie już dobrze ale trwało to tylko chwilkę.Znowu zaczął znikac i pewnego ranka wrócił o 6 rano.Miałam dosyc i kazałam mu się wynosic.Myślał że to żart ale doszło do niego że mówie poważnie.Wszyscy znajomi mówili,że nareszcie zrobiłam krok do przodu ale wcale nie było mi lepiej.Kiedy nikt nie widział płakałam i płakałam i na dodatek czułam że to nie jest koniec ponieważ wiedziałam ze coś jest nie tak.........Kiedy nie dostałam okresu od razu wiedziałam......W tamtym czasie byłam chora wiec przyjaciele mówili że to napewno przez osłabienie spóznia mi się okres ale byłam pewna że jestem w ciąży bo zawsze miałam regularny.Nie czekałam zbyt długo i w dniu swoich urodzin zrobiłam test,oczywiście wyszedł pozytywnie.Moja pierwsza myśl była taka że musze usunąc ciąże bo nie dam rady sama wychowac dziecka a tym bardziej na moim utrzymaniu był dom i rachunki.Kiedy pojechałam do lekarza nawet tam dawałam do zrozumienia że nie moge urodzic dziecka.Potem brat zaczął podtrzymywac mnie na duchu że jakos to będzie ,że dam sobie radę.Lekarz kazał zrobic mi wszystkie badania i pytał o grupe krwi ojca.Byłam zmuszona zadzwonic i powiedziec mu o dziecku mimo że wcale nie chciałam tego robic.Tak minęło ok 1,5miesiąca.Po tym czasie spotkałam się z nim i zaczęliśmy rozmawiac.Jak można się domyślec znowu zacząl mi obiecywac złote góry a ja chciałam żeby moje dziecko miało ojca więc znowu postanowiłam sprobowac.Ciąże przechodziłam rewelacyjnie ,wrecz wspaniale.Chodziłam do pracy wiec sobie radziłam.On oczywiscie dalej niby'pracował;ale nigdy nie widziałam zadnych pięniedzy na oczy.Wrecz przeciwnie to ja utrzymywałam nawet jego...wiem,wiem ze bylam głupia ale obiecalam sobie że zrobie wszystko dla dziecka.Ciąża tak naprawde nie zmieniła go wcale,nadal znikal a kiedy rozmawialismy prze telefon ciagle slyszałam damskie głosy..Czasami wracał po dwóch dobach a ja cierpiałam w samotnosci.Kiedy bylam w 6miesiacu ciąży jedna z tych kobiet miala czelnosc i przyjechała do mnie do domu.Pamietam,że ogladalismy jakis film i ona weszla.Popatrzała na mnie i powiedziala-;o widzę że w ciązy jesteś, a twoj kochany chwalił sie gdzie spędził ostatnie noce?;Wtedy po raz pierwszy poczułam taki ból ktorego nigdy nie zapomnę...To coś czego nie potrafie opisac ale myśle że kazda zdradzona kobieta wie o czym mówię...Czułam jak z dnia na dzień wszystko we mnie się trzęsie mimo ze na zewnatrz nikomu nic nie pokazywałam.Prosiłam go zeby chociaz ze względu na dziecko troche przystopował bo moje nerwy są na wykończeniu.Oczywiscie tylko kilka dni dał radę.W końcu był to luty mój organizm nie wytrzymał napięcia i trafiłam do szpitala na podtrzymanie.Wyobrazcie sobie że nawet tam nie dał mi odpocząc ,wymyslił hostoryjkę że jego mama potrzebuje pieniędzy i że mam jej pożyczyc.Kiedy nie chciałam on zaczął na tym korytarzu prawie sie drzec i nie obchodziło go że potrzębuje spokoju.Te pięniądze oczywiscie były na jego długi,zresztą nie pierwszy raz musiałam za niego je oddawac.
Bardzo cięzko pisac mi to wszystko poniewaz zdaję sobie sprawę,że moja miłośc była też głupotą i poniekad sama zgotowałam sobie swój los.Jest tyle historii,które mogłabym opowiedziec ale chyba nie dałabym rady dlatego wszystko troszke skracam i chyba nie do końca jestem w stanie to wszystko opisywac ale napiszę tyle ile zdołam.Na dzisiaj moi drodzy to tyle bo wszystko wróciło i muszę odpocząc chwilę a poza tym pewna mała dziewczynka chce wyjśc na spacer więc lecę.Do poźniej......

niedziela, 5 kwietnia 2009

poniedziałek, 30 marca 2009

H.Poświatowska

Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły
odeszła....
Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisłą
krzyczę wróc
plamię
przygryzione wargi
barwa krwi
nie wróciła...
Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję-

niedziela, 29 marca 2009

Kiedy miałam 23lata często jeździłam do swojej koleżanki i własnie u niej poznałam jego....Nigdy nie kierowałam się pierwszym wrażeniem poniewaz wiedziałam ze u mnie się nie sprawdza.Miał kłopoty a ja jako ta dobra postanowiłam,że pomogę jemu...Moja koleżanka ostrzegała mnie,że to nie jest facet dla mnie no ale przecież i tak jej nie słuchałam.Zaprosiłam go do siebie i przyjechał po kilku dniach.Już na początku pojawił sie problem bo chyba zbytnio mu się spodobało gdyż nie chciał wracac do siebie;)Zaczęliśmy się spotykac,z dnia na dzień czułam jak moje serce bije coraz szybciej....Nie obchodziło mnie wtedy,że on nie ma stałej pracy,chociaż bywało,że wcale nie pracował.Byłam głupia ale niestety wszyscy wiemy, że serce nie sługa i nie kierujemy się rozsądkiem.Po trzech miesiącach kiedy nasza miłośc kwitła pojechałam na trzydniową wycieczkę.Kiedy zadzwoniłam do domu a właściwie do brata od razu wiedziałam,ze coś jest nie tak.Wyczułam po rozmowie,ze cos się stało ale brat nie chciał mnie martwic i kazał mi sie bawic.Lecz niestety należę do osób,które kiedy czują,że coś się dzieje nie potrafią o niczym innym już myślec.Tylko nie spodziewałam się w najgorszych snach co mój facet zrobił.....
Poszedł sobie do knajpy,wypił tyle ile zdołał i zaprosił sobie do mojego domu,do naszego pokoju 16letnią koleżankę.Zakluczył pokój i zgasił światło.Nie przewidział tylko,że moja koleżanka widziała jego jak wychodzili razem i zawiadomiła mojego brata,ktory nie czekając na rozwój sytuacji wywalił drzwi i wpadł do pokoju.Nie zastał tego co myślicie ale pewnie tylko dlatego że nie poczekał kilku minut.Oczywiście nie skończyło sie tylko na słowach ale ''trochę ''go poturbował.Kiedy to wszystko mi opowiedzieli nie mogłam w to uwierzyc,przeciez mnie kochał i niczego mu nie brakowało.Moja wycieczka to były 3 dni wycięte z życiorysu gdzie pamiętam tylko łzy...Nie mogłam sobie z tym poradzic ,tym bardziej,ze wiedział jaki mam stosunek do wierności.Zawsze uważałam za podstawę związku szczerośc,zaufanie i wiernośc.
Wiele razy później zastanawiałam sie dlaczego zgodziłam się na spotkanie z nim?Dlaczego mimo tego,że zawiódł moje zaufanie po jakims czasie zgodziłam się żeby wrócił?...Mogę sobie teraz gdybac...ale pewnie moje życie byłoby inne gdybym wtedy pokierowała się rozsądkiem a nie sercem...Ale cóż zrobiłam inaczej i słono za to zapłaciłam ponieważ dopiero później mój ''kochany '''pokazał mi na czym polega życie...ale o tym napiszę poźniej...

sobota, 28 marca 2009

Najbardziej na świecie nienawidzę kłamstwa ale okazuje się,że czy facet ma 21lat czy 40 potrafią tak samo oszukiwac.Co takiego jest w nich,że nie potrafią powiedziec prawdy a kiedy wyjdzie ona na jaw zaczyna się tłumaczenie i najlepiej jeszcze chcą zwalic winę na nas...Może nie warto byc szczerym człowiekiem?....Może taki,który kłamie ma łatwiejsze życie?....
Pewnie głupio robię bo już dawno powinnam wyciągnąc wnioski ale pozostanę nadal osobą dla,której najważniejsza zawsze będzie szczerośc....
Moi drodzy pozostańcie sobą i żyjcie zgodnie ze swoim sumieniem;)

Catering Gdańsk
Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutny, ponieważ nigdy nie wiesz, kto może się zakochać w twoim uśmiechu.
— Gabriel García Márquez

czwartek, 26 marca 2009

Niezniszczalny

...Jak skała...

Przy największych wiatrach twardo spoglądam przed siebie...

Przy największych mrozach potrafię obiektywnie myśleć...

Przy największym upale nadal pozostaje chłodny wobec twoich zachowań...

Dotykasz mnie i podziwiasz,chwalisz za męskie zachowanie,za uczucie bezpieczeństwa...

Nawet nie widzisz jak zdążyłaś mnie już zniszczyć , a podobno życiodajna jesteś...

moja...

środa, 25 marca 2009

Mała księżniczka

Kiedy widzę 14-letnie dziewczynki zastanawiam sie o czym myślą?...Ale zacznę od początku.Był październik i razem z koleżanka pojechałam kilka kilometrow dalej na dyskoteke.Oczywiście rodzice myśleli,ze grzecznie śpię u niej w domu ale to przemilczmy...Nie wiedziałam,ze ten dzień tak bardzo odmieni moje życie.Poznałam chłopaka;właściwie to na poczatku nie bardzo chciałam z nim rozmawiac ale wierzcie lub nie po kilku tańcach czułam po raz pierwszy w życiu coś co dopiero później potrafiłam nazwac'iskierki;.Okazało się,że jest starszy o 5lat i za 2 miesiące pojdzie do wojska.Postanowiłam,ze mimo wszystko będę czekac na nasze kolejne spotkanie.Po kilku dniach dowiedziałam sie,ze nalezy on do tego typu facetow,ktorzy lubia zmieniac dziewczyny i "zaliczac".Jakos nie przeraziło mnie to zbytnio bo szanowałam siebie i w ten sposob tez mogłam jego troche sprawdzic.Nasze spotkania ze wzgledu na wojsko nie były zbyt czeste ale zawsze miło je wspominam.Powtarzal ze jestem bardzo dojrzała jak na swoj wiek ale nazwał mnie mała ksiezniczka.Kiedys napomknęłam cos o jego stylu życia ale powiedział,że nie mam słuchac kolegow.Tak minał rok...Czułam jak bardzo mi na nim zalezy,poznawałam powoli czym jest miłosc ale wiedziałam ze mimo mlodego wieku jest to bardzo silne uczucie.Pewnego wieczoru poszlismy na spacer,było bardzo miło,przytulał mnie i całował a ja czułam sie taka szczesliwa z kazdej minuty,ktora mogłam z nim spedzic..W pewnej chwili spojrzał na mnie i powiedział cos na co kazda dziewczyna czeka,te dwa najpiekniejsze slowa;kocham cię;Nie wiem co mi sie wtedy stało ale spojrzalam na niego i powiedziałam a raczej krzyknełam,ze wcale mnie nie kocha tylko mowi tak zeby mnie zaliczyc.Do dzisiaj pamietam jego wzrok....nic nie odpowiedzial tylko sie odwrócił i odszedł...Zawołałam zeby sie zatrzymał ale nawet sie nie odwrócił....Pomyslałam sobie,że pewnie mu przejdzie i za kilka dni porozmawiamy.Tak bardzo sie pomyliłam....Juz nigdy w życiu mimo,ze spotykałam go wiele razy nie odezwał sie do mnie ani słowem...Wylałam morze łez ale moja nieszczesna duma nie pozwoliła mi zeby do niego podejsc i zapytac dlaczego przez jedno zdanie przestał sie zupelnie do mnie odzywac...Nigdy tego nie zrozumiem chociaz moi drodzy mineło juz 16lat od tamtego dnia a tamten chłopak,ktory teraz jest dorosłym mężczyzną zawsze pozostanie w mojej głowie jako jedna wielka niewiadoma...Moge teraz to powiedziec,ze kochalam go bardzo mocno przez wiele lat i mam nadzieję,że kiedys będę miała szansę dowiedziec się co tak naprawde wtedy takiego się stało,że nie zasłużyłam nawet na rozmowę...
Witam.Pablo załozył dla mnie dział-'prawdziwe życie'.Chciałabym opisac w nim kilka historii,ktore są napewno jak najbardziej prawdziwe ale im więcej o tym myśle tym jest to trudniejsze.Bardzo cięzko pisze sie o bólu i cierpieniu nawet jeśli to już przeszłośc.Mimo tego postaram sie pokazac tym,ktorzy będą to czytac,że można i trzeba życ dalej i nigdy nie przestawac sie uśmiechac.Pablo mówi,że takie pisanie trzeba traktowac w pewien sposób jako forme oczyszczania i jeszcze mozna komus pomóc wiec moze warto sprobowac.....:)

poniedziałek, 23 marca 2009

Miłośc jest jak tama.Jeśli pozwolisz aby przez szczelinę sączyła się strużka wody,to w końcu rozsadza ona mury i nadchodzi taka chwila ,w której nie zdołasz opanowac żywiołu.A kiedy mury runą,miłośc zawładnie wszystkim.
I nie ma wtedy sensu zastanawiac się,co jest mozliwe,a co nie,i czy zdołamy zatrzymac przy sobie ukochaną osobę.
Kochac-to utracic panowanie nad sobą.

:)

Witam wszystkich serdecznie.Kolega Pablo poprosił mnie o chwilowe zaopiekowanie sie jego stroną ponieważ nie ma ostatnio zbyt dużo czasu.Powiem wam szczerze,że zupełnie nie mam wprawy a już napewno nie potrafię pisac tak pięknie jak on:)Ale moi drodzy znam życie i mam nadzieję,że coś mądrego będę w stanie napisac:)To chyba tyle bo co więcej mogę dodac...Pozdrawiam Was serdecznie i nie zapomnijcie o uśmiechu :)

 
ll487e1844ba1f982cd5da1811d4a7fa94_data.php ll487e1844ba1f982cd5da1811d4a7fa94.php ll487e1844ba1f982cd5da1811d4a7fa94_upd.php